„Druga Strona Hawkins” – recenzja 2 sezonu serialu „Stranger Things”

W związku z dzisiejszą premierą tego jednego z najbardziej znanych seriali Netflixa, postanowiłem przypomnieć Wam, czemu warto po niego sięgnąć w wolnym czasie. Stąd też recenzja 2 sezonu „Stranger Things”. Uważajcie jednak! W poniższym tekście mogą się bowiem pojawić pewne spoilery, dotyczące 1 sezonu! A już niedługo premierowo pojawi się recenzja 3 sezonu! Bądźcie czujni!

Dawno, dawno temu za górami za lasami było pewne miasteczko, które nazywało się Hawkins. Wydawało się to być miejsce idealne dla każdego, kto chciałby przenieść się z wielkiej metropolii i rozpocząć nowe życia z dala od hałasu i stresu. W końcu tutaj jest spokojnie, są piękne krajobrazy, nie ma wypadków, policja dba o dobro mieszkańców, można się tutaj zaprzyjaźnić a nawet zakochać, założyć rodzinę, a swoje dzieci posłać do szkoły. Krótko mówiąc, „miasto ideał” i rzeczywiście tutejsi mieszkańcy nie mieli na co narzekać. Lecz wówczas na obrzeżach miasta pojawiła się z dala od ludzkich oczu, tajemnicza placówka amerykańskich naukowców… w której robiono eksperymenty. Eksperymenty, które z czasem stały się tak bardzo niebezpieczne, że nie udało się nad nimi zapanować. W ten sposób lawina nieszczęść doprowadziła do straszliwej tragedii. A to był dopiero początek…

Serial „Stranger Things” początkowo wydawał się być zwykłym połączeniem wielu innych gatunków filmowych. Nie brakowało tu więc odniesień do produkcji sci-fi, różnego rodzaju kryminałów, czy scen mrożących krew w żyłach niczym z książek Stephena Kinga. Taki miszmasz wydawać by się mogło, że nie jest niczym odkrywczym. Tymczasem serial braci Duffer w ten sposób zapoczątkował coś nowego – zestawienie kina nowej przygody z mrocznym sci-fi. Nikogo więc nie zdziwi fakt, że „Stranger Things” osiągnął wielki sukces. Chwalony był przede wszystkim za świetne odwzorowanie lat 80., stronę wizualną oraz nawiązania do kultowych filmów. Zastanawiać się zatem można było, czy bracia Duffer nie zawiodą w 2 sezonie. Premiera zbliżała się nieuchronnie, aż wróciliśmy do Hawkins. Czy jednak ten powrót okazał się udany? Nadzieje związane z drugim sezonem „Stranger Things” były duże, ale można spokojnie odetchnąć z ulgą… bo bracia Duffer wciąż są w szczytowej formie, że aż samemu można przejść na… Drugą Stronę.

Mija rok od wydarzeń przedstawionych w 1 sezonie. Zbliża się Halloween. W Hawkins panuje spokój, ale wciąż wielu z mieszkańców pamięta przerażające ubiegłoroczne wydarzenia, związane z zaginięciem małego Willa Byersa (Noah Schnapp). Chłopca na szczęście udało się uratować z rąk demonicznego potwora Demogorgona dzięki pomocy jego matki, Joyce (Winona Ryder), uczciwego komendanta policji Jima Hoopera (David Harbour), jego kumpli ze szkoły, a także tajemniczej Jedenastki (Milly Bobby Brown).

Teraz jednak Will znowu zaczyna nawiązywać niebezpieczny kontakt ze światem The Upside Down. A co najgorsze, nic na to nie można poradzić. Chłopak miewa co prawda regularne wizyty u Dr Sama Owensa (Paul Reiser), lecz nawet on nie jest w stanie mu pomóc. Również w całym mieście doszło do wielu zmian. Matka, Willa, Joyce wciąż jest zatroskana o syna, ale zaczyna prowadzić normalne życie i spotykać się ze swoim byłym kolegą, Bobem (Sean Astin). Tymczasem Mike (Finn Wolfhard) nie może się pozbierać po zaginięciu Eleven i bezsilnie jej poszukuje. Z kolei Dustinowi (Gaten Matarazzo) zaczynają rosnąć zęby, poznaje nowego zwierzaka i zostaje mistrzem konsoli… dopóki nie pokonuje go w niej nowo przybyła do miasta Max (Sadie Sink) i jej nadpobudliwy brat, Billy (Dacre Montgomery), który rzuca wyzwanie Steve’owi Harringtonowi (Joe Kerry) o miano Króla Hawkins. Po śmierci przyjaciółki Barbary nie potrafi się zaś otrząsnąć Nancy (Natalia Dyer), która wraz z przyjacielem, Jonathanem (Charlie Heaton), postanawia coś z tym zrobić. Dodatkowo na farmach w Hawkins plony zaczynają obumierać… Czy to może mieć wspólny związek?

882634

Już na samym wstępie warto zauważyć, że pierwszy sezon serialu braci Duffer miał sprawić, by widzowie pokochali tą opowieść i tych bohaterów. Tak w zasadzie to twórcy „Stranger Things” bardzo mocno zaryzykowali już samą pierwszą odsłoną. Z czego to wynika? Nie postawili w niej na bezpieczne budowanie fabuły i schematyczność i tak jak Jonathan Nolan w pierwszym sezonie „Westworld” stworzyli historię, pełną tych zaskakujących tricków. W 1 sezonie był tu choćby poruszony temat przejścia na Drugą Stronę, gdzie kryje się zło. Byłby to więc trudny do zrozumienia wątek dla młodszych widzów. Co więc zrobili bracia Duffer? Nazwali przejście na Drugą Stroną metodą „akrobaty i pchły”. Prosty chwyt, a jakże znaczący – bo pokazuje jak bardzo zależało twórcom na tym, by ta opowieść trafiła swoim sensem do wszystkich widzów. W 2 odsłonie bracia Duffer nie stronią już od pokazywania scen mroczniejszych. Co prawda drugi sezon „Stranger Things” wciąż ma w sobie wiele z kina przygodowego, ale nietrudno nie zauważyć, że tym razem historia jest o wiele bardziej poważna.

A co za tym idzie, samych tajemnic w 2 sezonie także jest więcej. W 1 odsłonie akcja skupiała się głównie na próbie odkrycia, co się stało z Willem. I choć na samym początku pojawiło się wiele bohaterów, to jednak ich wszystkie drogi doprowadziły do tego samego punktu docelowego, jakim była rzecz jasna próba uratowania młodego Byersa. Zupełnie inaczej fabuła jest natomiast poprowadzona w drugim sezonie. Bracia Duffer doskonale się bawią kosztem widzów, wrzucając tu wiele wątków, które wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego, a jednocześnie nie dając szansy na ich rozwiązanie. I nawet kiedy pomyślimy sobie, że tak, znamy już zakończenie tej opowieści, to zaraz potem pojawia się coś zupełnie nowego.

Znalezione obrazy dla zapytania stranger things season 2 wallpaper 1920x1080

Jednym najważniejszych z wątków w 2 sezonie, jest ten skupiający się na tym, co się dzieje w głowie Willa i jego walce z Pożeraczem Umysłów. Ale to nie jedyne pytanie, które się tutaj pojawia. Otrzymujemy także wiele innych, jak choćby ten ukazujący zniszczone farmy przez dziwną maź i późniejsze śledztwo Jima Hoopera. Ten wątek nie ma w sobie ani trochę spokoju. To wszystko zaś sprawia, że drugi sezon „Stranger Things” to nie tylko kapitalny sequel, ale i też niezwykle porywająca opowieść, trzymająca w napięciu aż do ostatniego oddechu.

Bracia Duffer nie mają żadnego problemu z tworzeniem intryg. Historia w 2 sezonie jest znakomicie opowiedziana i nawet parę niedomówień, czy banalnych zachowań bohaterów, nie niszczy tego efektu. Nie są nam tu jednak zafundowane plot-twisty, ponieważ wszystko jest stworzone niczym za pomocą różdżki, która omamia umysł widza, a zaraz potem go olśniewa. Ale twórcy „Stranger Things” ani na moment nie mają zamiaru dawać żadnych ulg a zamiast tego tworzą labirynt, w którym wyjście można znaleźć nie za pomocą siły, a sprytnego myślenia. I jest to niesamowite uczucie, gdy można się tutaj ponownie przenieść do świata Hawkins, pełnego tajemnic i niedomówień. Taki efekt bracia Duffer uzyskują jednak nie przy zrobieniu zwykłych metod. A takimi są ostatnimi czasy zabójstwa jakiś nastolatków. Nie. Tutaj mamy raczej do czynienia z samowolnym wniknięciem do czeluści zła, a ni jeżeli jego odkrywania. A za jego drzwiami, jak nietrudno się domyśleć, kryją się kolejne tajemnice…

Znalezione obrazy dla zapytania stranger things season 2 wallpaper 1920x1080

Zdecydowanie jednym z najważniejszych wątków poruszonych w tej odsłonie, jest ten dotyczący tajemniczego światu The Upside Down, który dręczy Willa Byersa już od pierwszego sezonu. Jest to na pewno kraina zła, ale jednak mająca w sobie zaskakująco wiele z naszego świata realnego. Doskonale ten efekt „lustra” został tutaj przedstawiony poprzez liczne wizje młodego chłopca, w których świat realny znika, a on sam przenika przez Drugą Stronę, w której są te same budynki, drogi i miejsca, ale bez ludzi, a zamiast tego z masą mroku. Można już w tym momencie odnieść słuszne wrażenie, że The Upside Down pełni pewnego rodzaju odbicie naszej osobowości – ale wyłącznie w tej formie złej. Gdzie nie ma miejsca na światło i przyjaciół, a na mrok i potwory. Sam w końcu Łupieżca Umysłów przypomina wielkie skrzyżowanie pająka z Obcym. Ale warto zauważyć, że ani razu w tym sezonie nie zostaje zbliżona jego twarz. Pojawia się tylko w oddali lub wyciąga swoje szpony niczym drapieżca. Uzasadnień może być na to wiele. Dla mnie Łupieżca Umysłów to po prostu Strach.

To nie jest tak jak w przypadku Demogorgona, który pokazał swoje siły. Ten stwór bardziej próbuje złapać chłopaka, a dopiero później niczym matka posyła swoje dzieci – młode Demogorgony by się brutalnie rozprawiły z wrogami. Łupieżca wpływa na psychikę Willa i jego decyzje. Ten motyw opętania jest świetnie ukazany głównie ze względu na Noaha Schnappa, który wciela się w rolę młodego Byersa, a doskonale interpretuje jego niezwykłą przemianę. Szkoda tylko, że samo zakończenie tego wątku pozostawia trochę do życzenia bo sposób na uwolnienie Willa od tego potwora na zasadzie podobnej do egzorcyzmu, był trochę banalny, ale i tak emocjonujący.

Znalezione obrazy dla zapytania łupieżca umysłów stranger things

W głównym zaś stopniu 2 sezon skupia się na życiu naszych młodych bohaterów ze szkoły w Hawkins. Tak więc poza naszym Willem, także pozostali jego kumple przeżywają wiele niezwykłych przygód. Od razu w tym temacie zwraca fakt, że w końcu poznaliśmy rodziny Dustina i Lucasa. Oczywiście, te wstawki z ukazaniem ich życia rodzinnego, mają w większości wydźwięk komiczny, ale i tak stanowią świetne oderwanie od głównej akcji. Za największego żartownisia tej odsłony bez namysłu można wskazać Dustina, który znakomicie jest po raz kolejny odgrywany przez Gatena Matarazzo. Tego chłopaka wręcz nie da się nie polubić. Jest miły, ma piękny uśmiech i śliczne perełki. Ale to jego komediowe dialogi są zdecydowanie najlepsze. Sama jego relacja z matką obfituje w wiele znakomitych odzywek, na których aż ciężko się nie uśmiać. Ponadto późniejsze spotkanie ze zwierzakiem Dartem, choć usnute pewną tajemnicą, znowu oferuje parę komicznych tekstów w wykonaniu Dustina. On jednak zawsze taki był. Wielką natomiast przemianę przeszedł jego kumpel, Lucas, który w 1 sezonie był wnerwiającym prowokatorem, a tutaj wykazał się odwagą i dało się go nawet polubić, także dzięki poprawie gry aktorskiej Caleba McLaughlina.

Żałuję natomiast, że tak mało w nowym sezonie było samego Mike’a. Jego relacja z Eleven z pierwszego sezonu była naprawdę znakomita, a tutaj niestety postanowiono ich odseparować od siebie. I choć ze względu fabularnego ma to sens, to jednak w ten sposób ograniczono rolę Mike’a bo on tylko się krząta, smuci, odtrąca z zespołu nowo przybyłą Max, ale sam… niczego niestety nowego nie oferuje. A wielka szkoda, bo Finn Wolfhard jest wręcz doskonały w tej roli i fantastycznie ukazuje osamotnienie swojego bohatera. Niestety przez krótki czas na ekranie Mike poza samą końcówką sezonu nie ma większego znaczenia dla fabuły. A jako że jest to moja ulubiona postać z serialu, to czułem się tym trochę… zawiedziony.

Wraz z zaś skupieniem się na historii dzieciaków, otrzymujemy tu także parę kolejnych świetnych nawiązań do lat 80. i dzieł popkultury z tamtego okresu. W ogóle sam klimat drugiego sezonu jest niesamowity. Strzałem w dziesiątkę okazała się tu przede wszystkim decyzja o umieszczeniu historii w święta Halloween. Ta atmosfera doskonale buduje klimat opowieści, a dodatkowo wzbudza pewien niepokój. Ale i inne odniesienia są znakomite, jak choćby ten poświęcony legendarnemu filmowi „Ghostbusters”. Nasi bohaterowie przebierają się za 4 tytułowych Pogromców Duchów, a ile smaczków się tutaj pojawia… ach, cudowne. Tym bardziej, gdy dochodzi do kłótni o to, kto będzie Venkmanem i próby argumentacji Lucasa (który jest czarnoskórym chłopakiem), że nie chce być czarnoskórym Pogromcą. Takich zabawne momenty fantastycznie budują klimat tej historii.

Znalezione obrazy dla zapytania stranger things season 2 ghostbusters

(Oto ekipa „Strangbusters”. Od lewej: Dustin „Szczerbatek”, Mike „Romeo”, Will „Otępiony” oraz oczywiście Lucas „Przyjemniaczek”)

Bardzo interesująco została również przedstawiona relacja pomiędzy Nancy Wheeler, a Jonathanem Byersem. Od początku było bowiem wiadomo, że coś się między nimi kroi… I tutaj wraz z śledztwem i próbą oskarżenia naukowców o śmierć Barbary, pojawia się między nimi chemia i wzajemna relacja, która powolutku, ale jednak rozwija się na naszych oczach… i nie powiem: przyjemnie się na nią patrzy. Nie tylko bowiem samych postaci Nancy i Jonathana da się polubić, ale i sami odgrywający ich Natalia Dyer oraz Charlie Heaton to naprawdę młodzi i uzdolnieni aktorzy, których stać na wiele. Lecz to nie oni zwracają główną uwagę widza, a… chłopak Nancy, George Harrington, który początkowo wydawał się zwykłym dupkiem, a teraz pokazuje się ze świetnej strony. Doskonale została tu nakreślona jego przemiana, a sam odgrywający go Joe Kerry dokłada swoje w znakomitej relacji z Dustinem na zasadzie ojca i syna. Ten duet jest po prostu tak genialny, że aż ciężko go nie pokochać, bo to właśnie ich wzajemne rozmowy kradną całe show.

Tymczasem Eleven, która w pierwszym sezonie pokonała Demogorgona, teraz musi się ukrywać u Komendanta Jima Hoopera, który traktuje ją jak własną córkę. I rzeczywiście coś w tym jest bo relacja pomiędzy tym dwojga opiera się na czymś podobnym. Jim wydaje się żywić sporą nadzieję, że po utracie córki, Eleven zastąpi mu pustkę w sercu. Dostajemy tu więc wniknięcie w psychikę Komendanta, który świetnie zagrany przez Davida Harboura, boi się utracić dziewczynkę tak jak niegdyś swoją córkę i dlatego ją przetrzymuje u siebie. Świetna relacja, oparta na niezwykłym pokładzie emocjonalnym, a także zrozumieniu. Sama zaś Jedenastka wyrusza w podróż w poszukiwaniu prawdy o samej sobie. Ten wątek bez wątpienia jest niezwykle intrygujący bo poznajemy jej siostrę, Kali, ale jednak sprawia wrażenie niekompletnego. Ale to i tak ciekawa historia, głównie za sprawą młodziutkiej Millie Bobby Brown, która ciągle jest niesamowita w roli Eleven. Dodatkowo tajemnica jej pochodzenia jest zaskakująca, a samo przenoszenie się bohaterki do własnego umysłu i odkrywanie kolejnych elementów układanki jest doprawdy fascynujące.

 

Obok znanych nam bohaterów, pojawiły się również inne nowe postacie: romansujący z Joyce Byers – Bob (Sean Astin), nowy szef laboratorium – Dr Owens (Paul Reiser), intrygujące rodzeństwo Billy (Dacre Montgomery) i Max (Sadie Sink), czy tajemnicza siostra Eleven, Kali (Linnea Berthelsen). Nowi bohaterowie wprowadzają powiew świeżości, choć nie zawsze ich potencjał zostaje w pełni wykorzystywany. Szczególnie to widać w przypadku Billy’ego, który jest zwykłym niepohamowanym bydlakiem, który wciska swój nos, tam gdzie nie powinien, jest utrapieniem dla bohaterów, ale koniec końców nie ma żadnego znaczenia dla fabuły. Nie zawodzi natomiast jego siostra, Max, która dobrze zastąpiła brak Jedenastki w ekipie młodych chłopaków. Wcielająca się w nią Sadie Sink gra naturalnie i nie sili się na żadne niewymuszone emocje jak w przypadku Dacre’a Montgomery’ego. Miłym zaskoczeniem jest ponadto także Dr Owens, który w wykonaniu Paula Reisera okazuje się całkiem spoko gościem. Ale to i tak Bob „Mózgownica”, czyli rewelacyjny Sean Astin znany z roli Sama w trylogii „Władca Pierścieni” zwraca na siebie najwięcej uwagi. Jego bohater jest bardzo miły i choć czasami sprawia wrażenie przygłupa, to jednak potrafi wykazać się największym rozsądkiem i… niezwykłą odwagą. Jego świetna relacja z Joyce (Winona Ryder), czy późniejsza scena z mapą udowadniają, że Sean Astin wciąż jest w formie, a jego Bob to obok duetu Dustin-George najsympatyczniejsza postać w całym sezonie.

Pod względem wizualnym to wszystko jest tutaj kapitalnie zrealizowane. Nad kostiumami i świetnym odwzorowaniem lat 80. zachwycać się już można było w pierwszym sezonie. W drugim zaś na szczególne pochwały zasługuje świetna muzyka autorstwa Kyle’a Dixona i Michaela Steina. Duran Duran, Scorpions, motyw muzyczny z Pogromców Duchów, Metallica, The Police – to istna uczta dla ucha widza. I same efekty specjalne są o wiele lepiej dopracowane, co zapewne wynika z większego budżetu. Ale co ważne w tym przypadku ilość poszła także z jakością, dzięki czemu od strony wizualnej drugiemu sezonowi serialu braci Duffer nie można prawie niczego zarzucić, poza może niepotrzebnym odejściem w plenerach zdjęć od ciemności na rzecz bardziej jasnych ujęć.

  

„Stranger Things” znowu zatem nie zawodzi i jest w pełni udaną kontynuacją pierwszej odsłony. Braciom Duffer wciąż nie brakuje pomysłowości i oryginalności, które sprawiają, że w dalszym ciągu można tutaj odnaleźć coś nowego. I choć co prawda drugi sezon nie jest idealny, bo miewa swoje gorsze momenty, parę wątków nie zostało w pełni dobrze opowiedzianych, a potencjał paru postaci trochę zmarnowano. To jednak wszystko i tak nie zmienia faktu, że ten serial znów zachwyca i to nie tylko ze względu na absolutnie perfekcyjną stronę wizualną, niesamowity klimat, czy fantastyczną muzykę… ale przede wszystkim z tego powodu, że ta historia wciąż niesamowicie wciąga i angażuje emocjonalnie oglądającego. Młodzi bohaterowie znów nie zawodzą, nowe postacie w większości okazały się udane, a sama intryga oferuje nam wiele niezwykłych zwrotów akcji… o których jeszcze długo będziecie wspominać jako kwintesencji tego, co powinien w sobie posiadać prawdziwy świetny serial.

I w końcu ten niesamowity świat The Upside Down… Być może rzeczywiście każdy z nas posiada swoją Drugą Stronę, w której kryją się potwory, tajemnice i ból… Może i jest ona przyczyną naszego cierpienia, może i sprawia, że robimy coś, nad czym nie potrafimy zapanować. Ale ja wiem jedno: jestem w stanie zrobić wszystko, byle tylko znowu znaleźć się w mieście Hawkins i znowu zobaczyć jego mieszkańców i ich dalsze niezwykłe historie. Nie mogę więc doczekać się kolejnej, trzeciej odsłony „Stranger Things” – serialu, który zmienił cały świat i dla którego warto poświęcić swój wolny czas, by poczuć się jakby się było prawdziwym mieszkańcem Hawkins i jego częścią… Jego Drugą Stroną, zdolną przełamać wszelkie bariery i to nawet te, które wydaje się nam, że nie istnieją.

 

Ocena Filmaniaka:

8,5/10

1280px-4_stars.svg

Dodaj komentarz