„Filmowe hat-tricki” – ranking 10 najlepszych trylogii filmowych w historii kina

Filmowe trylogie są z nami już od dawna. Niektórzy to właśnie na nich się wychowali i doskonale pamiętają ze swojego dzieciństwa takie serie jak „Indiana Jones”, „Gwiezdne Wojny”, czy „Ojciec Chrzestny”. Były to czasy piękne, gdyż to właśnie wtedy powstał wielki kwartet – Steven Spielberg (Indiana Jones), George Lucas (Gwiezdne Wojny), Francis Ford Coppola (Ojciec Chrzestny) i Martin Scorsese (filmy gangsterskie typu „Taksówkarz”, czy „Chłopcy z ferajny”), którzy dali początek wielkim produkcjom, które są obecnie nazywane blockbusterami.

Tak w zasadzie to właśnie od tego momentu zaczęły się pojawiać pierwsze trylogie filmowe, które początkowo powoli, a wkrótce potem zdominowały ekrany kin. Za pierwszą taką skończoną trylogię bardziej rozpowszechnioną na całym świecie należy bezsprzecznie uznać Starą Trylogię „Gwiezdnych Wojen” George’a Lucasa, która początkowo miała być jednym filmem, a ostatecznie okazała się jedną z najbardziej znanych serii kinowych w dziejach całej historii. Po tym nadeszły kolejne takie próby, które również okazały się udane. Wystarczy powiedzieć „Indiana Jones”, by zrozumieć sens tego, a jakże prawidłowego wniosku. Ta trylogia Stevena Spielberga również bowiem podbiła cały świat, a widzowie pokochali przygody pewnego uroczego archeologa, Indiany Jonesa.

A to nie był koniec, bo niczym na zakończenie trylogii reżyserów stanął Francis Ford Coppola, ówczesny twórca choćby „Czasu Apokalipsy”. Nie ma co jednak ukrywać, że tego reżysera będziemy głównie kojarzyć z pewnym panem z upiorną miną, czarnym garniturem, białą koszulą i czerwoną różą… mam tu oczywiście na myśli Don Vita Corleone, który wraz ze swoją rodzinną mafią podbił ekrany kin i zachwycił krytyków na całym świecie. Pierwszy „Ojciec Chrzestny” powstał co prawda w 1972 roku, a więc zarówno przed „Nową Nadzieją”, czy „Poszukiwaczami zaginionej Arki”, ale na zakończenie historii rodziny Corleone trzeba było poczekać aż do 1990 roku. To właśnie do tego czasu trwała wielka epoka trójcy – Francisa Forda Coppoli, George’a Lucasa i Stevena Spielberga (zdjęcie poniżej), którzy dali początek filmowym trylogiom.

Lecz na tym nie skończyły się te wielkie serie filmowe, które podbiły cały świat. Tuż bowiem po 1990 roku powstały kolejne odsłony „Obcego”, które jednak nie potrafiły się skończyć na trzeciej części i ich kolejne części, remaki i tym podobne pojawiają się do dnia dzisiejszego. O wiele lepiej z kolei poradził sobie Robert Zemeckis, który niezależnie w stosunku do wielkiej trójcy stworzył własną trylogię, czyli „Powrót do przyszłości” – trylogię, uznawaną za jedną z najważniejszych w dziejach całej kinematografii z gatunku science fiction.

Ale jak to powiedział niegdyś Mikołaj Rej: „Polacy nie gęsi, swój język mają”. I to prawda bo znali się również na kręceniu własnych trylogii filmowych. Ich pierwszym przejawem był rzecz jasna film Tadeusza Chmielewskiego z 1969 roku – „Jak rozpętałem drugą wojnę światową”, który był znakomitą komedią z równie rewelacyjną główną rolą Mariana Kociniaka. Jako że jednak ten film stanowił trylogię historyczną w obrębie jednej produkcji, to proszę zrozumieć, że nie znajdzie się on w moim subiektywnym rankingu. Prawdziwą naszą legendą okazała się  trylogia Jerzego Hoffmana – czyli niezapomniane dzieje z Polski XVII-wiecznej. Najpierw „Potop”, później „Pan Wołodyjowski” (o najeździe tureckim na Polskę) i w końcu rozgrywający się przed potopem szwedzkim „Ogniem i mieczem”, opowiadający o wojnie pomiędzy kozakami, a Polakami. Ta cała trylogia udowodniła, że nasi reżyserzy też potrafią stworzyć epickie historie, o których nigdy nie zapomnimy.

Lecz oczy całego świata zwróciły się w stronę Ameryki wraz z pojawieniem się w 1999 roku pierwszej części z trylogii „Matrix”. I choć bez wątpienia późniejsze odsłony nie były równie udane, to jednak ówcześni bracia Wachowscy (obecnie siostry…) zmienili pogląd kina na dzieje przyszłości. Najbardziej epicką opowieść przedstawił nam jednak na ekranie Peter Jackson, który wraz z niezwykłą trylogią „Władcy Pierścieni” zdobył nie tylko miano króla kina fantasy, ale także po drodze aż… 17 Oscarów (z czego ostatnia część „Powrót Króla” aż 11!!!). Kino fantasy miało się wówczas na dobrym poziomie, o czym świadczyła także późniejsza trylogia „Piratów z Karaibów” Gore’a Verbinskiego.

Do dzisiaj więc na ekranach goszczą trylogie filmowe. W ostatnich paru latach skończyło się również wiele z nich: czy to „Terminator” (z późniejszymi częściami, niestety o wiele gorszymi…), czy też niezwykła animacja „Toy Story”, która na ostatnią, trzecią część musiała poczekać aż 11 lat bo do 2010 roku. Do dzisiaj znane są również w końcu filmy, opowiadające o superbohaterach, które zaczęły się na dobre wraz z pojawieniem się na ekranach trylogii Christophera Nolana, opowiadającej o Mrocznym Rycerzu, Batmanie, który na własną rękę zwalczał przestępczość w mieście Gotham. Kolejne takie kinowe serie to choćby „Iron Man”, „Kapitan Ameryka”, czy „Thor”.

A które z nich ja osobiście uważam za najlepsze? Przekonajcie się sami i zobaczcie mój ranking 10 Najlepszych Trylogii Filmowych w historii kina. Pod ocenę brałem wszystkie części z danej trylogii i na podstawie ich wspólnej oceny umieszczałem w moim rankingu. Sam więc jeden film wiele nie zdoła uczynić, jeśli późniejsze jego kontynuacje nie będą równie udane. Od razu ponadto na wstępie zaznaczam: Ranking jest czysto subiektywny, w ocenie danej trylogii kierowałem się przede wszystkim całokształtem wszystkich części, a nie jedynie (choćby i znakomitej) jednej odsłony. Kto więc zdołał ustrzelić hat-tricka w moim rankingu? Sprawdźcie sami i piszcie, kto Waszym zdaniem powinien się jeszcze znaleźć w zestawieniu!

Na początku pragnę przyznać specjalne wyróżnienie dla filmu, który zajął 11 miejsce i nie znalazł się w najlepszej 10:

11. „Powrót do przyszłości”

Pierwsza część była naprawdę świetna i otworzyła oczy widzów na coś zupełnie nowego. A później…? Filmy również udane, ale brakowało w nich tego czegoś, czym zachwycała pierwsza podróż do „przeszłości” Dr Emmetta Browna…

„Powrót do przyszłości” – 8/10

„Powrót do przyszłości II” – 7/10

„Powrót do przyszłości III” – 7/10

Ocena Trylogii: 7,(3)/10

 

Ranking 10 najlepszych trylogii filmowych w historii kina:

 

10. „Trylogia Hoffmana”

Każdy Polak zna Henryka Sienkiewicza. Kto więc zna Sienkiewicza, to tym bardziej zna jego Potop – ale nie w formie książki, a filmu z 1973 roku. To bowiem dzieło Jerzego Hoffmana to bowiem istny symbol dla całej naszej polskiej kinematografii. I nie ma w tym nic dziwnego, bo nigdy nie dostaliśmy równie epickiego filmu historycznego, opowiadającego o dziejach „Złotej Polski”. Późniejsze odsłony jednak nie zachwyciły równie mocno. Bo choć „Pan Wołodyjowski” trzymał poziom, tak „Ogniem i mieczem” już specjalnie nie zachwycił – choć znowu to też nie jest ani trochę film zły. Mimo wszystko to i tak zdecydowanie najlepsza ekranizacja książek Henryka Sienkiewicza, których sam autor na pewno by się nie powstydził.

„Ogniem i mieczem” – 7/10

„Potop” – 8/10

„Pan Wołodyjowski” – 7,5/10

Ocena Trylogii: 7,5/10

 

9. „Matrix”

Pierwszy Matrix z 1999 roku to zdecydowanie jeden z najlepszych filmów sci-fi, który kiedykolwiek powstał w historii kina. Niestety później wyraźnie bracia Wachowscy nie wytrzymali presji i w kolejnych odsłonach nie zachwycili. Co prawda, nie były to też filmy złe, bo miały swoje zalety, ale jednak po tak znakomitej pierwszej odsłonie spodziewać się można było znacznie więcej… tym bardziej, że sam finał historii Neo nie okazał się epicki, jak na to wszystko początkowo wskazywało.

„Matrix” – 9/10

„Matrix Reaktywacja” – 7/10

„Matrix Rewolucje” – 6/10

Ocena Trylogii: 7,(6)/10

 

8. „Piraci z Karaibów”

Historie Jacka Sparrowa może i obecnie schodzą na psy, ale niegdyś, jak reżyserem był jeszcze Gore Verbinski, to miały niesamowity klimat, niezwykłych piratów, fantastyczne pojedynki na morzu, czy zabawnego Johnny’ego Deppa w roli wiecznie igrającego z ogniem Jacka Sparrowa. I wielu widzów pokochało jego historie, pełne magii i mitów… Niewątpliwie jednak trzecia część „Na krańcu świata” choć epicka była, to jednak i lekko rozczarowująca, bo po takich dwóch pierwszych świetnych częściach, tutaj można było się spodziewać czegoś na miarę „Powrotu Króla”. A tak się nie stało, co nie zmienia faktu, że kręcenie kolejnych odsłon po odejściu Verbinskiego okazało się już kompletnie złym pomysłem.

„Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły” – 8/10

„Piraci z Karaibów: Skrzynia umarlaka” – 8/10

„Piraci z Karaibów: Na krańcu świata” – 7/10

Ocena Trylogii: 7,(6)/10

 

7. „Toy Story”

Jedna ze zdecydowanie najlepszych animacji, jakie kiedykolwiek powstały w historii kina. I to na zasadzie jednej trylogii. Któż by się spodziewał? Bo choć to nie jest też nic zachwycającego, bo miewa swoje braki fabularne bądź humorystyczne, to jednak w tym wszystkim to przepiękna opowieść o dorastaniu i przyjaźni. Chudego i Buzza nigdy nie zapomnimy, a na końcu trzeciej części aż ciężko się nie wzruszyć…

„Toy Story” – 8/10

„Toy Story 2” – 8/10

„Toy Story 3” – 8,5/10

Ocena Trylogii: 8,2/10

 

6. „Mroczny Rycerz”

Christopher Nolan stworzył niesamowitą trylogię. Pełną rozmachu, akcji i niezwykłych czarnych charakterów, na czele oczywiście z arcymistrzowskim Jokerem w wykonaniu ś.p. Heatha Ledgera. Fakt faktem, że nie ustrzegł się on w tym wszystkim pewnych błędów, które szczególnie były widoczne w pierwszej części, ale wraz z niesamowitym późniejszym rozwinięciem historii Bruce’a Wayne’a i jego symbolu walki o sprawiedliwość w mieście Gotham jako Batmana, żadna z jego historii nie pozostawiła we mnie żadnego rozczarowania i bezsprzecznie uznaję je za największy objaw potęgi w tworzeniu historii o superbohaterach. Ale i tak najlepszy z nich jest tylko jeden… i jest nim Batman!!!

„Batman: Początek” – 8/10

„Mroczny Rycerz” – 9/10

„Mroczny Rycerz powstaje” – 8/10

Ocena Trylogii: 8,(3)/10

 

5. „Indiana Jones”

Mówiąc krótko: ta trylogia to miłość mojego dzieciństwa. Sam chciałbym tak jak Indiana Jones podróżować po świecie, odkrywać mityczne artefakty i mieć takich wspaniałych kompanów (i to nie tylko kobiety!!!). Oczywiście, „Królestwo kryształowej czaszki”, czyli zasadnicza czwarta część, nie spełniła pokładanych w niej nadziei, ale ja… jej po prostu nie akceptuję. A trylogię Spielberga po prostu pokochałem. Ten klimat, te tajemnice, ten Indiana Jones, muzyka Johna Williamsa… Trylogia Indiany Jonesa to definicja prawdziwego kina nowej przygody.

„Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej Arki” – 8,5/10

„Indiana Jones i Świątynia Zagłady” – 8/10

„Indiana Jones i ostatnia krucjata” – 9/10

Ocena Trylogii: 8,5/10

 

5. „Trylogia dolarowa”

Sergio Leone stworzył wręcz legendę, którą na zawsze będziemy kojarzyć z westernem. Bo choć i także pierwsze części były bardzo dobre, to wraz z trzecią, finałową odsłoną postać bezimiennego rewolwerowcy w wykonaniu rewelacyjnego Clinta Eastwooda na nigdy nie pójdzie w niepamięć. Niesamowity klimat, arcygenialna muzyka autorstwa Ennio Morricone… i te niezwykłe pojedynki kowbojów na Dzikim Zachodzie… to jest po prostu mistrzostwo świata.

„Za garść dolarów” – 9/10

„Za kilka dolarów więcej” – 8/10

„Dobry, zły i brzydki” – 9/10

Ocena Trylogii: 8,(6)/10

 

A na podium:

3. „Gwiezdne Wojny” (Stara Trylogia)

Ta seria, ta trylogia jest z całą pewnością nie z naszej Galaktyki. Arcymistrzowskie efekty specjalne, niesamowita muzyka Johna Williamsa, świetnie wykreowane stwory, świetny wątek kina nowej przygody, pojedynki na miecze świetlne, czy sama akcja i lokacje… Stara Trylogia „Gwiezdnych Wojen” na trwałe zapisały się w historii kina… i miejmy nadzieję, że nawet późniejsza Nowa, czy trylogia Disneya tego wrażenia nigdy się nie zmienią. Bo te filmy to czysta perfekcja i Moc.

„Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja” – 8/10

„Gwiezdne Wojny: Imperium Kontratakuje” – 10/10

„Gwiezdne Wojny: Powrót Jedi” – 9/10

Ocena Trylogii: 9/10

 

2. „Ojciec Chrzestny”

Arcydzieła Francisa Forda Coppoli, o których prawie więcej nie da się powiedzieć. Tutaj wszystko jest znakomite, począwszy od intrygi, przez klimat gangsterski, a skończywszy w końcu na wybitnych rolach Marlona Brando, Al Pacino, czy Roberta de Niro. Zapewne ta trylogia zajmowałaby nawet pierwsze miejsce w moim rankingu, gdyby nie trzecia część, która choć bardzo dobra, znacznie ustępuje dwóm poprzednim odsłonom… i to trochę boli, patrząc na to, że wcześniejsze historie z rodziny Corleone to istne perełki na tle wszystkich pozostałych produkcji, jakie kiedykolwiek powstały…

„Ojciec Chrzestny” – 10/10

„Ojciec Chrzestny 2” – 10/10

„Ojciec Chrzestny 3” – 8/10

Ocena Trylogii: 9,(3)/10

 

A na pierwszym miejscu…

 

1. „Władca Pierścieni”

Tego nie jestem w stanie ująć nawet jednym słowem. Tutaj nie ma prawie ani jednego błędu. Ta cała trylogia to istne dzieło kompletne. Ze znakomitą akcją. Niezwykłym początkiem. Świetnymi bohaterami. Znakomitą stroną wizualną. Przepiękną muzyką Howarda Shore’a. Niesamowitymi emocjami. I tym jakże epickim zakończeniem, najbardziej epickim, jaki kiedykolwiek był w historii kina. Trylogia Petera Jacksona nie bez przyczyny dostała aż 17 Oscarów… ja bym oddał wszystkie swoje skarby dla niej. Bo „Władca Pierścieni” nie tylko osobno, ale przede wszystkim w formie trylogii to przykład dla wszystkich twórców filmowych i po prostu wielkie arcydzieło.

„Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia” – 10/10

„Władca Pierścieni: Dwie Wieże” – 10/10

„Władca Pierścieni: Powrót Króla” – 10/10

Ocena Trylogii: 10/10