„Drzwi do Raju Zbawienia” – recenzja 2 sezonu serialu „Westworld”

Uwaga! W recenzji mogą się pojawić spoilery, dotyczące 1 sezonu!

Spójrz na ten świat. Jest piękny. Zbudowaliśmy go razem. Świat, w którym spełniają się marzenia. Świat, w którym możesz być wolny… Ten świat jest kłamstwem„.

Ten monolog głównej bohaterki Dolores w zwiastunie długo wyczekiwanego drugiego sezonu serialu „Westworld” wydawać by się mógł zwykłą treścią bez sensu. Wspominaniem tego, co się już wydarzyło. Rozkładaniem na części składowe formy, która już przeminęła. W końcu niejeden z nas by uporać się ze swoimi widmami przeszłości, musi się najpierw o nich zapomnieć. Lecz w przypadku świata stworzonego przez Roberta Forda… to nie jest to samo. Tego świata nie da się zapomnieć. Bo tam wszystko jest inne… i niezrozumiałe. Oczywiście, to miejsce ma służyć dla ludzi, ale jednocześnie  z drugiej strony „Westworld” to nie jest zwykłe miejsce rozrywki, które niczym „Park Jurajski” ma na celu zdobycie jak największej liczby odwiedzających. To świat, w którym każdy może spełniać swoje marzenia i zostać kim chce… Wydawać by się mogło, że to właśnie jest ta Ziemia Obiecana, ten Raj, który został obiecany człowiekowi. Lecz wraz z wybuchem buntu hostów nasuwa się pytanie, co by było, gdyby Bóg zadał nam po śmierci następujące pytanie: Jak było w Raju? 

Samo to jedno pytanie idealnie definiuje pierwszy sezon „Westworldu”. Bo to miejsce pełne piękna, hostów i ludzi, którzy czują jedynie żądzę władzy… mogłoby być rzeczywiście czymś wspaniałym, a stało się… rajem utraconym. W 1 odsłonie mieliśmy do czynienia z wieloma pytaniami, które nie kierowały się jedynie na rozwiązaniu intrygi, ale i poruszenia znacznie bardziej złożonych i trudnych do zrozumienia wątków takich jak: emocji, wolność istoty obcej, przynależności do kogoś innego, czy w końcu tematu samoświadomości człowieka. Tak w zasadzie to zrozumienie naszego umysłu do dzisiaj stanowi jedną z największych zagadek. Bo może i naukowcy wciąż wymyślają nowe technologie i urządzenia, ale nikt nigdy nie był w stanie zrozumieć naszego rozumu. Nie bez przyczyny pod głowami hostów zamiast mózgu można było znaleźć wyryty znak Labiryntu. Nasz umysł stanowi rzeczywiście pewnego rodzaju Labirynt, pełen nieznanych ścieżek i ślepych zakątków. Pierwszy sezon miał więc podtytuł „Labirynt” i skupiał się głównie na próbie odnalezienia wyjścia z labiryntu umysłu i wspomnień naszych hostów. Kiedy zaś Dolores doszła do jego zakończenia i zabiła Forda, rozpoczął się nowy etap: Bunt. Ludzie próbują powstrzymać hosty, które się oswobodziły. Tylko czy jest to możliwe? I czy to właśnie bunt jest najważniejszy? A może próba odnalezienia wyjścia, które by ostatecznie uwolniłyby hosty od świata ludzi?

„Westworld” zdobył duże uznanie bo był zupełnie nowym spojrzeniem na temat naszej ludzkiej i obcej tożsamości oraz samoświadomości. I choć bez wątpienia nie jest to serial dla każdego bo wiele tu myślenia i skomplikowanych tematów, to jednak i tak z wielką niecierpliwością można było wyczekiwać 2 odsłony. Gdy więc się w końcu pojawiła, to nadzieje z nią związane były naprawdę spore… na ponowne otworzenie drzwi do świata przyszłości… Drugi sezon „Westworldu” z pewnością nie rozczarowuje bo to wciąż ten niesamowity klimat Dzikiego Zachodu zachwyca, dodatkowo wymieszany z kulturą indiańską i wschodnią, ale z drugiej strony ta Ziemia Obiecana okazała się pięknym, ale i nie w pełni idealnym rajem… który jednak i tak wciąż jest światem, gdzie spełniają się nasze marzenia. I to nawet te najskrytsze.

(zwróćcie uwagę na przepiękną muzykę Ramina Djawadiego!)

Drugi sezon produkcji HBO tak w zasadzie zaczyna się dokładnie w tym samym momencie, w którym skończyła się pierwsza odsłona. Wraz z bowiem imprezą organizowaną przez twórcę parku, Dr Henry’ego Forda (Anthony Hopkins) doszło do nagłej katastrofy, gdy hosty naraz się zbuntowały swoim panom. Stojąca na czele wśród nich niewinna córka farmera, Dolores (Evan Rachel Wood) zastrzeliła swojego stworzyciela i w ten sposób rozpoczął się chaos… którego nikt nie jest w stanie zatrzymać. W 2 odsłonie nasi bohaterowie znów będą musieli się zmierzyć z wieloma przeciwnościami losu i z barierami własnego umysłu. Dolores wraz z posłusznym jej Teddy’m (James Marsden) staną na czele grupy hostów, by położyć kres istnieniu świata „Westworld”. Tymczasem Maeve (Thandie Newton), targana widmami przeszłości, wyruszy w pełną niebezpieczeństw podróż w poszukiwaniu swojej córki. Z kolei najwierniejszy sługa Forda, Bernard (Jeffrey Wright) będzie próbował zrozumieć swój umysł i przekroczyć wszelkie ograniczenia, by odkryć prawdę. A tajemniczy mężczyzna w czerni (Ed Harris) rozpocznie własną grę, próbując odnaleźć rozwiązanie zagadki Forda. I choć kierują nimi wszystkimi inne motywacje, mają różne osobowości… to jednak jedno ich łączy: każdy ma swoją rolę do odegrania. Czy jednak każdemu z nich uda się wypełnić swoje przeznaczenie? Czy odnajdą Drzwi do odkrycia prawdy i znalezienia… Raju?

Główna różnica w najnowszej odsłonie w porównaniu do poprzedniej polega na tym, że sama historia została poprowadzona o wiele szybciej i w efekcie tym razem jest więcej miejsca na niespodziewane zwroty akcji, a i sama fabuła dodatkowo nie skupia się jedynie na jasno wytyczonych ścieżkach. Wygląda to tak jakby twórcy serialu, Jonathan Nolan oraz Lisa Joy wyciągnęli właściwe wnioski i zamiast ponownego ciągnięcia historii i skupiania się przede wszystkim na tych samych postaciach, próbowali nam zaoferować coś zupełnie nowego i… w ten sposób znowu nas chcieli wciągnąć do świata „Westworldu”, pełnego nowoczesnej technologii, zaawansowanych fizycznie i intelektualnie hostów oraz jeszcze większego pokładu tajemnic i kłamstw. I pod tym względem to się naprawdę udaje bo już od pierwszych scen na ekranie wiele się dzieje i choć wciąż nie trudno nie zauważyć rosnących prób podjęcia kolejnych ważnych wątków i poruszenia filozoficznych (a wręcz psychologicznych) pytań skierowanych w stronę naszego własnego umysłu, to jednak w tym wszystkim w 2 sezonie mamy do czynienia z szybszą akcją, która angażuje emocjonalnie widza już od samego początku, a pod naporem pojawiających się nowych wątków, można tu wręcz odczuć istny zawrót głowy.

Znalezione obrazy dla zapytania dolores westworld season 2

Pierwszy sezon miał to do siebie, że był niezwykle skomplikowaną, ale i piękną wizualnie historią, która jednych mogła wciągnąć już od pierwszych minut, a drugich z kolei straszliwie wynudzić. Dla nich z pewnością „Westworld” to pewnego rodzaju wydmuszka – która może i ma w obsadzie znane nazwiska, piękną muzykę, ładną scenografię, czy niesamowity świat Dzikiego Zachodu… ale pod względem fabuły nie jest to nic nowatorskiego, a jeśli nawet i tak… to nie dałoby się tego zrozumieć. Scenarzyści objęli bowiem trudny sposób prowadzenia fabuły i przez to nie każdego był on łatwy do przyjęcia. Sam coś o tym wiem… bo tak jak pierwszy odcinek totalnie mnie zachwycił, tak późniejsze epizody, choć również udane, to jednak pozostawiły mnie we wrażeniu, że liczyłem na coś lepszego. Jak dla mnie główny problem z odebraniem tego serialu polegał na tym, że poruszał on tematy dość trudne i skomplikowane, a i sam potrzebował początkowo wiele czasu na rozkręcenie. Gdy natomiast doszło do tego przebudzenia, to naraz nie tylko sama fabuła poszła do przodu, ale i sama akcja przyspieszyła. Nietrudno jednak zrozumieć tych, którzy do tego momentu nie zdołali dotrwać. W 2 sezonie natomiast do podobnej sytuacji nie doszło. Twórcy „Westworldu” od razu rzucają nas bowiem w wir wrażeń i nie ma tu nawet mowy o jakiejkolwiek próbie znudzenia. Lecz i tutaj pojawiają się pewnego rodzaju komplikacje…

Bo tak jak przedtem serialowi można było zarzucić zbyt monotonne poprowadzenie akcji, które potrafiło w paru momentach uśpić, tak tutaj kolejny problem dotyczy tym razem spójności. „Westworld” w pierwszej odsłonie z tą kwestię wydawał się nie mieć żadnych problemów – bo choć fabuła była skomplikowana, to jednak nie miało się większego problemu z odróżnieniem tego, co się dzieje kiedy. To ważna kwestia bo przecież twórcy bawili się z nami w kotka i myszkę na przemian ukazując sceny Dolores z Mężczyzną w czerni i Williamem… kiedy na końcu okazało się że tych dwóch facetów to jest ta sama osoba (jak było wspomniane, to spoiler z pierwszego sezonu i główny plot-twist). A jednak wraz z zakończeniem tego intrygującego wątku nie odczuwało się niezrozumienia i zabłąkania bo twórcy sprawnie te dwie relacje nawzajem przeplatali, tworząc wspólnie jedną, spójną całość. I co ważne – tego zwrotu akcji aż do ostatniego odcinka nie dało się przewidzieć. W 2 sezonie względem tej „płynności historii” sprawa ma się natomiast znacznie gorzej. Bo tak jak w poprzedniej odsłonie tym razem również mamy do czynienia z 2 różnymi czasami fabularnymi – jeden niewątpliwie dotyczy sytuacji tuż po śmierci Forda i buntu hostów, a drugi z kolei osobistego dochodzenia Bernarda w poszukiwaniu prawdy. Sytuacja skomplikowana, ale na pewno niezwykle intrygująca. Lecz tutaj tkwi jeden szkopuł: te czasy da się bardzo łatwo odkryć, a i tak nie wpływają na widza. Fakt faktem, że taka obrana strona znowu potrafi zafascynować oglądającego, ale nie ma tu żadnego zaskoczenia, a jedynie niezrozumienia bo początkowo te dwie perspektywy wydają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. Zero podpowiedzi, zero nawiązań – to nie jest intryga na miarę poznania prawdziwej tożsamości Williama, a jakby dwie oddzielne połówki, których nie da się wspólnie połączyć i przez to utrudniają one oglądanie.

Znalezione obrazy dla zapytania westworld bernard season 2

Co jeszcze jest rozczarowujące? Bunt hostów. Do dokonania rzezi na uroczystości w 10 odcinku 1 sezonu doszło nagle – nikt się tego nie spodziewał, choć po ponownym obejrzeniu tego epizodu stwierdzam, że twórcy dali nam tu parę podpowiedzi. Lecz tam ten wątek niezależności, czy samoświadomości własnego umysłu przebiegł bardzo sprawnie. Z odcinka na odcinek postać głównej bohaterki, Dolores była rozwijana, poznawaliśmy jej motywacje, lęki, wraz z nią stawaliśmy w trudnych sytuacjach i byliśmy zmuszeni do podjęcia równie ciężkich decyzji. Ogólnie sam przelicznik odwagi i samodzielności wraz z fabułą powoli rósł do góry… Bo na samym początku Dolores płakała jak dziecko i chowała się w szopie przed Mężczyzną w czerni i nie potrafiła nawet wystrzelić z pistoletu. W kolejnych natomiast odcinkach w podróży z Teddy’m powoli nabierała odwagi, aż w końcu po raz pierwszy kogoś zabiła. Już wtedy widzieliśmy w niej rosnącą przemianę. A ona dalej się rozwijała na naszych oczach aż w końcu ze zwykłej, słabej farmerki stała się silną i zdeterminowaną kobietą, gotową postawić wszystko, by poznać prawdę. W końcowych więc odcinkach jej niezależność miała swój ostateczny wyraz najpierw w postaci powstrzymania Bernarda, następnie przeciwstawienia się Mężczyźnie w czerni, aż w końcu w formie zabicia Roberta Forda, jej stwórcy. Same pozostałe hosty również w podobny sposób się rozwijały, zyskując z czasem coraz większą własną samoświadomość.

I ta przemiana miała jakiś sens. A w drugim sezonie Dolores wyjeżdża na koniu z karabinem w ręce i do wszystkich strzela bez opamiętania. Jak do tego doszło? Przecież ona wahała się przed każdym zabiciem, a teraz się niczego nie boi. Nawet śmierci. I choć taka interpretacja niebezpiecznej Dolores daje znacznie większe pole do popisu dla wcielającej się w nią Evan Rachel Wood, to jednak z fabularnego punktu widzenia jej bohaterka w ogóle się nie rozwija… poza tym, że pozostawia za sobą kolejne trupy. Teddy w relacji z nią zaczyna więc pełnić rolę tego bardziej rozsądnego, który próbuje ją powstrzymać od pochopnego wyciągania wniosków i podejmowania decyzji bez przemyślenia. Ale Dolores ma swój własny plan, którym jest zniszczenie świata „Westworld”. Oczywiście w formie zemsty, ale jak do tego doszło, że z wahającej się zabójczyni, stała się wręcz terrorystką? Tej przemiany w ogóle nie ma. I trochę tego żal bo w zasadzie to usilne próby powstrzymania przez Teddy’ego i relacja z nim to jedyne ciekawsze sceny z jej udziałem. Aż do finału… gdzie okazuje się, że to właśnie Dolores jest tykającą bombą, zdolną zniszczyć cały świat „Westworldu” wraz z ludźmi i… hostami. Do takiego przełomu w jej osobowości dochodzi jednak zdecydowanie za późno i przez dłuższy czas jest niczym nie wyróżniającą się postacią. Choć zastanawiam się, czy wraz z wytrwałym dążeniem do celu (po trupach) w zachowaniu Dolores nie pojawił się pewnego rodzaju egoizm i czy przypadkiem tak jak ludzie poza gniewem i żądzą zemsty… nie czuje teraz ona już… niczego?

Znalezione obrazy dla zapytania dolores westworld season 2

Kolejnym zawodem 2 sezonu jest niewątpliwie rozwinięcie wątku ojca, Dolores, Petera, który wydawał się być kluczową postacią dla tej odsłony. Bez jednak jakiegokolwiek wnikania w szczegóły, powiem pokrótce jak jego szczególną rolę można rozumieć: Peter posiada bowiem w swoim umyśle kod, który… jakby to powiedzieć… pełni funkcję kontroli nad całym parkiem. Z pewnością moja interpretacja nie jest w pełni udana, ale to i tak nie zmienia faktu, że rzeczywiście pan Abernathy wydawał się być istotnym graczem w nowym sezonie „Westworldu”. Problem tylko, że scenarzyści kompletnie nie mieli pomysłu na wykorzystanie tego atutu. W efekcie Peter może i zalicza ciekawą konwersację ze swoją córką, a sam grający go Louis Herthum powraca w dobrym stylu, ale i tak znacznie więcej można było się po nim spodziewać… tym bardziej, że po paru odcinkach Peter nagle znika z ekranu i do samego końca się na nim ponownie nie pojawia.

Niewątpliwie o wiele ciekawszą postacią od Dolores jest natomiast tym razem Maeve Millady, która obok niej na przekroju 1 sezonu rozwijała się z odcinka na odcinek. Tym razem również jest podobnie bo choć nie musi już ona nikomu grozić, to jednak wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż w poszukiwaniu swojej córki. Jej historia zatem w porównaniu do Dolores znacznie się rozwija, także za sprawą pojawienia się świata Shogunworld (o którym więcej będzie później). Maeve na oczach widza odbywa niezwykłą wędrówkę, w której pełno jest miejsca na sceny dramatyczne i zmuszające do zamyślenia się nad sobą samym. Thandie Newton znowu świetnie się wciela w rolę zrozpaczonej matki, która z czasem odkrywa w sobie tajemnicze pokłady „mocy”. Moc ta, o której mówię nie polega jednak na walce mieczem świetlnym czy rzucania kamieniami, a kontrolowania umysłów hostów i wydawania im rozkazów. Wątek niezwykle intrygujący i co ważne świetnie rozwinięty poprzez zachodzącą w niej przemianę. Sama aktorka również wiele od siebie dodała czyniąc tą bohaterkę jeszcze ciekawszą. Nie zawodzi również jej wspólnik i kochanek, czyli zbójca Hector w świetnym wykonaniu Rodrigo Santoro. Obok Maeve zaskakująco udanie rozwinęła się jeszcze postać Lee Simezore’a (Simon Quarterman), który z dupka rzucającymi wulgaryzmami, zmienił się nie do poznania. I dzięki temu właśnie dało się go szczerze polubić. Mimo to i tak show kradnie mu Thandie Newton. I tak właściwie jedyne co mi się tutaj nie podobało w postaci Maeve, to zbytni przerost patosu w jej próbie ratowania córki, który momentami opierał się o kicz, co jednak na szczęście było widoczne tylko w końcowej fazie sezonu.

Znalezione obrazy dla zapytania maeve lee season 2

Skoro o Shogunworldzie mowa, to od razu zaznaczę że miałem względem tego wątku wielkie oczekiwania… które szczerze powiedziawszy nie do końca się spełniły. Sam jednak pomysł z rozwinięciem parku o nieznane nam dotąd tereny… bomba! Podobnie jak genialny wstęp z ukazaniem podobnego napadu, co ten Hectora w 1 odsłonie… i to przy akompaniamencie znakomicie zmienionego motywu „Paint it, black”. Również później sytuacja nie przedstawiała się źle – bo pomysł z ukazaniem postaci z Shogunworlda jako odpowiedników tego z Westworlda znowu w punkt wybrany. I w końcu same nawiązania do samurajów i kultury japońskiej… cudo! Świetną epizodyczną kreację zaliczyła tutaj także Rinko Kikuchi jako Akane, a przede wszystkim rewelacyjny Hiroyuki Sanada w roli upadłego samuraja Musashiego (fantastyczny pojedynek!). I jeszcze na dodatek Ramin Djawadi stworzył kolejny przejmujący motyw muzyczny C.R.E.A.M.. Wydawać by się mogło, że to wątek idealny… ale później scenarzyści tak po prostu go zamknęli, czego twórcom wybaczyć już nie można. 

Znalezione obrazy dla zapytania maeve lee season 2

O wiele natomiast więcej miejsca poświęcono tutaj służbie i twórcom parku „Westworld”. Tylko po co???? Bo w większości wszystkie te rozmowy to zwykłe nudy i zapychacze czasu. Tak w zasadzie to żadna tutaj z postaci po stronie twórców się nie wyróżnia bo zwyczajnie nie ma czym. Wszystkie te sceny mają bowiem w większości jeden ten sam wydźwięk: „Powstrzymajcie hosty!”. Jedynie Charlotte Hale mądrze wychodzi z założenia, że nie da się tego tak po prostu zrobić, a trzeba zrozumieć metodę ich działania. Ona więc próbuje zdobyć najpierw „kod” Petera, a później wypowiada wojnę Dolores i obie te panie… naprawdę są jak psy spuszczone ze smyczy. Tyle że ta osobowość w przypadku Charlotte świetnie się wpisuje wraz z genialnie ją odgrywającą Tessą Thompson, która znowu udowadnia, że jest nie tylko prześliczną, ale i niezwykle utalentowaną aktorką. A reszta składu? Zwykli idioci, którzy nic szczególnego nie potrafią zrobić. A co najgorsze, zabierają oni czas ciekawszym bohaterom…

Jedną z nich jest z całą pewnością Mężczyzna w czerni, który jako niebezpieczny i brutalny rewolwerowiec słusznie wzbudza niepokój u oglądającego. Wraz z jednak poznaniem prawdy o jego tożsamości, twórcy słusznie postanawiają nam rozwinąć jego osobowość. Dzięki temu nasz facet w czerni to nie tylko zwykły brutal, ale i niezwykle intrygująca postać. Nasz stary William ma za sobą ciężkie czasy – w 2 odcinkach mu poświęconych (które są jednymi z najlepszych) dowiadujemy się o nim całkiem sporo. Miał chorą psychicznie żonę, trudną robotę i ze względu na pracę uwięził ojca swojego przyjaciela, Logana i stworzył z hosta. I tą jedyną postacią, która go na tej trudnej drodze wspierała była jego córka Emily (Katja Herbers), która teraz powróciła do parku i obudziła w nim widma przeszłości… William w wykonaniu Ed Harrisa zmienił się jednak nie do poznania. Z brutalnego mordercy stał się bowiem narzędziem zniszczenia, które aż samo prosi się o śmierć. W ten sposób objawia się w nim też szaleństwo, gdy wszędzie próbuje znaleźć podpowiedzi Forda do znalezienia labiryntu. Interpretować to można jako poszukiwanie swojego celu dalszego życia. Ed Harris znowu znakomicie ukazuje tą przemianę i niewątpliwie jest najlepszy z całej obsady, nawet pomimo tego, że pod koniec postać Mężczyzny w czerni zostaje odstawiona w kąt, choć wydaje mi się, że może się to zmienić w przyszłym, 3 sezonie.

Znalezione obrazy dla zapytania man in black westworld season 2

Są tu jednak dwie takie postacie, do których wątków w 2 sezonie, nie ma się gdziekolwiek przyczepić. Jedną z nich jest ku mojemu szczeremu zaskoczeniu niesamowicie fascynujący Bernard, który jako główny poplecznik Dr Roberta Forda, zupełnie nie potrafi się odnaleźć w sytuacji buntu hostów. Tak więc przez większą ilość odcinków sprawia wrażenie zagubionego szaleńca, ale za to niezwykle ważnego i przydatnego. Wątek z rozdzieleniem jego wątku na dwie przestrzeni czasowe w tym przypadku okazał się słuszny. Bo choć pod względem spójności rozczarowuje, to jednak intryga związana z tym, co się stało z Bernardem po zabiciu Roberta, naprawdę jest fascynująca. Zresztą gdybym miał wybrać jedną, najbardziej kluczową i najważniejszą postać tego 2 sezonu, to bez wahania bym wskazał… właśnie Bernarda. W wykonaniu ciągle jąkającego się Jeffreya Wrighta, ten zwykły gość w okularach odkrywa prawdę o samym sobie i zachodzi przemianę na miarę Dolores z 1 odsłony. Niezwykły wpływ na niego ma też powracający Anthony Hopkins w roli Dr Roberta Forda. Zmartwychwstanie? Nic z tych rzeczy. Ford niczym sumienie naszego bohatera próbuje nim motywować i go kierować zza grobu. Fascynująca relacja. Tym bardziej, że na końcu Bernard okazuje się mieć kluczowe znaczenie dla całej fabuły – i bez wnikania w szczegóły powiem tylko, że w tym przypadku kończy się to podobnie – rozlewem krwi.

Drugim natomiast takim bohaterem jest chyba największe pozytywne zaskoczenie w całej historii serialu „Westworld”… czyli znakomity Indianin Akecheta. Tak, wiem, jak to brzmi – Indianin, co on może ciekawego? A wierzcie mi, że sporo!!! Jego wątek jest bowiem rozwinięty idealnie od początku do samego końca. Twórcy mieli świetny pomysł na wprowadzenie tego bohatera, który może i wydaje się początkowo odrębny, ale jednak z czasem, wydaje się mieć kluczowe znaczenie. Bo to ten Indianin najbardziej poszukuje Drzwi… wyjścia nie tylko dla siebie, ale i swojej ukochanej Kochany oraz ludu. Bo tak jak większość postaci myśli albo o chęci zemsty, albo o poszukiwaniu własnego przeznaczenia, tak Akecheta ma cel, by pomagać innym i ukazywać hostom, że to ludzie nimi kontrolują. A wraz z tym podejmuje decyzję, że chce dla nich wszystkich znaleźć Ziemię Obiecaną. Początkowo Akecheta wydawał się być zwykłym porywaczem… ale to jest najbardziej pozytywna postać w serialu! Jego miłosna relacja z Kochaną, czy próba przeciwstawienia się twórcom- Akecheta ma najbardziej zrozumiałe motywy z wszystkich postaci i jest wzorem dla hostów! Sam 8 odcinek, opowiadający o jego genezie znacznie różni się na tle poprzednich, ale wraz z niesamowitą rolą Zahna McClarnona to zdecydowanie najlepszy odcinek z całej serii.

Znalezione obrazy dla zapytania akecheta westworld

Od strony stylistycznej – raczej nikogo nie zdziwię – Westworld to wciąż najwyższy poziom. Znakomite są tutaj przede wszystkim efekty specjalne, które choć imponujące, to jednak nie odczuwa się w nich żadnego przesytu, a dodatkowo w wielu momentach są wręcz bardzo oszczędne. Wszystko więc ma się tutaj na swoim miejscu, no może poza końcową bramą, która stylistycznie, wygląda troszkę koszmarnie. Mimo to i tak cieszy fakt, że twórcy nie mają żadnego problemu i znowu tworzą przed widzem świat niesamowity, który aż zapiera dech w piersiach. Czy to scenografia, czy to kostiumy, czy w końcu zdjęcia – wszystko jest tutaj opanowane wręcz do perfekcji. Dodatkowo to świetne wrażenie uwydatniają jeszcze mocniej świetne nawiązania do kultury japońskiej, Dzikiego Zachodu, a także indiańskiej, które w bardzo udany sposób budują klimat tej historii.

A i tak to nie ta świetna strona artystyczna, a znakomita muzyka Ramina Djawadiego jest szczególnie zauważalna i kradnie show już od pierwszych minut. Niemiecki kompozytor jest bowiem nadzieją dla naszej muzyki filmowej – Wcale się tego osądu nie wstydzę! Djawadi tworzy w 2 sezonie zarówno niezwykłe symfonie filozoficzne, zmuszające do zamyślenia, ale i szybkie, mechaniczne dźwięki przyspieszające akcję niczym te Hansa Zimmera i jeszcze te, niesamowicie nawiązujące do piosenek z popkultury. Nie sądzę, by był on jeszcze najwybitniejszym kompozytorem (bo to miano przysługuje tylko do Ennio Morricone), ale przed nim jest wielka kariera… i oby w końcu dostał jakąś nagrodę (bo nie dostał dotąd żadnej)!!! Jego kompozycje z „Westworldu” to bowiem dla mnie osobiście najlepsze w całej historii seriali, o czym świadczy choćby ta niezwykła kompozycja „Heart Shaped Box” (w nawiązaniu do utworu zespołu Nirvanna):

Drugi sezon „Westworldu” to zatem całkiem udana kontynuacja, choć z drugiej strony nie dorównuje ona poprzedniej odsłonie, a końcówka im bliżej końca, tym serial wzbudził we mnie coraz to niestety większe rozczarowanie… W pierwszej odsłonie mieliśmy do czynienia z światem, gdzie spełniają się nasze marzenia, do którego, aż chciałoby się wejść samemu, zostać jednym z bohaterów i zamieszkać w parku na zawsze wśród pięknych krajobrazów i zachodzącego słońca… Tym razem takiego odczucia raczej nie poczujecie, co nie zmienia jednak faktu, że to wciąż rozrywka na najwyższym poziomie, która dodatkowo zmusza do zagłębienia się w zakamarki umysłu w poszukiwaniu drzwi do zrozumienia własnej tożsamości. Jonathan Nolan i Lisa Joy co prawda idą tą samą drogą, którą idą w większości sequele – to znaczy więcej, mocniej i… jeszcze więcej, ale w tym przypadku to specjalnie jakoś nie przeszkadza, bo co ważne wciąż mamy tutaj do czynienia z ciekawie opowiedzianą historią, interesującymi bohaterami, znakomitą stroną wizualną, czy przepiękną muzyką Ramina Djawadiego.

Nie wszystko jednak jest tutaj idealne i drugi sezon „Westworldu” to nie jest z pewnością nasza Ziemia Obiecana. Nie udało się tu bowiem w pełni dobrze rozwinąć wątku Dolores, a sam wątek Shogunworldu, choć niewątpliwie niesamowity, to jednak później został zupełnie niepotrzebnie zamknięty. Dodatkowo sama akcja ma nierówne tempo – czasem spowalnia, czasem nagle przyspiesza, a dodatkowo pojawiające się 2 perspektywy czasowe mogą utrudnić oglądanie widzowi. Mimo to, to i tak wciąż niesamowity świat, w którym wątki Maeve, Bernarda, czy Williama zostały świetnie rozwinięte, a Akecheta to największe pozytywne zaskoczenie tego serialu.

I w końcu dochodzimy do tematu Drzwi. Czym one są? Jak je znaleźć? I co się za nimi kryje? Wielu z nas chciałoby poznać zakamarki naszego umysłu, zrozumieć jego funkcjonowanie i jego cel w naszym życiu. Ale czy to jest możliwe? „Westworld” pokazuje nam, że prawdziwym Rajem Zbawienia nie jest wcale twór człowieka, czy jakiś park rozrywki, ale jego umysł i emocje. Wraz z bowiem odkryciem naszej tożsamości i samoświadomości sami możemy decydować o własnym losie i sami go kształtować by stał się labiryntem pełnym niewiadomych wyjść… Drzwi do naszego ludzkiego umysłu zatem naprawdę istnieją. Wystarczy tylko je otworzyć i wejść do świata, gdzie można spełniać własne marzenia, być wolnym i zostać kim się chce. Czyli krótko mówiąc: Do prawdziwego Raju Zbawienia.

 

Ocena Filmaniaka:

7/10

2000px-3.5_stars.svg

 

 

 

Dodaj komentarz